wtorek, 17 czerwca 2014

Morskości i morskie przyjemności

Uwielbiam marynistyczny styl, ale jakoś nie było go nigdy za wiele w moim otoczeniu. Postanowiłam to zmienić i wszystko co można przyodziać w biel i granat z odrobiną czerwieni i piaskowego beżu. Na rozgrzewkę zmieniłam zwykły kobiałkowy koszyczek w taki tworek, który zamieszkał w łazience:
 

Przypomniałam sobie też o szkatułce, którą zrobiłam synkowi na urodziny w zeszłym roku - na jego życzenie. Nawet sobie nie wyobrażacie jaką mi tym sprawi radość :) Żadne tam samochody czy klocki, tylko pudełeczko, takie które sama ozdobię. No i koniecznie filcowe literki, które moi chłopcy zamawiają u mnie dla wszystkich kolegów na urodziny.

Wracając do szkatułki:


Musiała być podpisana, żeby nikt nie miał wątpliwości czyja ona :) Zostało mi jeszcze pół tej serwetki. Jeżeli nigdzie mi jej nie wcięło, to sobie też coś zrobię. Szalenie mi się podoba ten motyw.

Literki też mają marynistyczny akcent:


Jak widać mój plan ma już jakiś zalążek, dobre i to.

Tak jakoś się złożyło, że akurat w tym czasie trafiłam na fantastyczny post Karmeleiro o drobnych przyjemnościach. Bardzo mi się spodobał tak ogólnie, a ponieważ są tam zdjęcia z plaży, to lektura dodatkowo mnie "tknęła" :) Usiadłam sobie więc wieczorkiem i zastanowiłam się co mnie cieszy tak bardzo bardzo. No i pstryk, samo wpadło. Wyciągnęłam gazetę ze wzorkami, która leży już u mnie szósty rok i za każdym razem kiedy ją przeglądałam wpadał mi w oko jeden obrazek, który bardzo mi przypomina cudowne wakacje w Anglii sprzed 10 lat. No a chyba największą przyjemność z wszystkich rękodzieł daje mi haft krzyżykowy, a najbardziej właśnie jakieś widoczki, scenki itp. Jeden taki widoczek mam nawet zaczęty od 8 lat :) Wyciągam go przy okazji świąt zazwyczaj. No ale o tym może kiedy indziej.

Spisałam sobie szybko numery muliny (oczywiście te, które miałam były o kilka numerków mniejsze lub większe :/) i następnego dnia popędziłam do pasmanterii. No i proszę - moja mała radość:

 
Ten jest jakieś 6 razy mniejszy od tego zaczętego, więc jest szansa, że go skończę jeszcze w tym roku :D Może ktoś mnie zdopinguje i pospieszę się bardziej, a wtedy zobaczycie co na nim jest :) Na razie kolory i fragmencik zdradzą co nieco. Może ktoś zgadnie co to będzie?

Napisane jest w gazecie, że to wzorek na 70 godzin. Nawet miałam zamiar sprawdzić czy piszą to tak sobie i czy chociaż w przybliżeniu się sprawdzi. No i pierwsze 20 minut pamiętałam, że mam pilnować czasu. Potem poszłam zająć się obiadem - i tu już popłynęłam. Przygotowałam wszystko, wstawiłam gdzie trzeba i szczęśliwa, że jeszcze mam chwilę zanim głodomory się zlecą dorwałam się do mojej szmatki :) No i zatraciłam się dokumentnie wyobrażając sobie to miejsce, aż doleciał mnie zapach nieco za bardzo przypieczonej ryby... Najpierw myślałam że tak sugestywnie działa moja wyobraźnia, ale po chwili uświadomiłam sobie, że to bardzo realny zapach - z mojej kuchni... Łosoś był wczoraj na chrupko.

I tak skumulowałam sobie radości i teraz się nimi cieszę. Nie stłumił ich nawet zapach przypalonej ryby :)

Pozdrawiam radośnie,
Julia

1 komentarz:

  1. Marynistyczne prace, które stworzyłaś, są fantastyczne! Ja też jestem fanką tego stylu, tylko nijak mi pasuje do wnętrza ;)
    Chyba dawno nie było tutaj tak optymistycznego posta, Julio zaskoczyłaś mnie :) Tak trzymaj! A może i mnie się udzieli Twój radosny nastrój ...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło jeżeli zostawisz po sobie ślad :)